
Sponsorem dzisiejszego poranka jest parkowiec jaki nas nawiedza na końcu doliny Vrata. Raczej długo zapamiętamy jego specyficzną gorliwość okazywaną w siąpiącym deszczu na tamtym parkingu 😀 Pogoda dobija a on ten stan pogłębia ….
Niska podstawa chmur o poranku nie wróży niczego dobrego. Barometr nawet specjalnie nie spada co sugeruje, że w najbliższych godzinach niby gorzej nie będzie. Ładniej raczej też nie, ale nie przyjechaliśmy tu by marudzić tylko się poruszać 😛
Kolejna trasa z cyklu: tyle razy byliśmy tu przejazdem to może w końcu zobaczymy co tam jest? Jak by ktoś chciał wjechać na górny parking tej drogi to niech szykuje 1o€ które zostawi 2km powyżej mostu przy którym odbija Cesta na Mangart.
Albo czasem Otona. Dopiero tym razem dojrzałem do tego by się porwać z wiosłem na tę sekcję : ) Techniki starczyło: obyło się bez kabin czy choćby eskimoski, co zdecydowanie cieszy. A co tak oczywiste nie było bo jednej dziurze prawie udało się mnie wysadzić z siodła.
Od kilku lat jedna z moich ulubionych rzek. Taka przekrojowa Słoweńska biała woda dosłownie w pigułce. Zaleca się aplikować przynajmniej co 2-3 sezony dawkę jednodniową 😉 Jadąc do Słowenii trochę się obawiałem o plagę myszy.
Ponoć 1o,6m³/s i 142cm to poziom na który trudno trafić. Bo przeważnie z wodą na niej słabo. Nam się udało (przy wydatnym wsparciu wyjątkowo śnieżnej tegorocznej zimy) przez co pływanie mimo pierwszego wrażenia, że wody jest mało było całkiem fajne.
Od dawna marzyłem o tym by spenetrować z wiosłem wschodnią cześć Triglavskiego Parku Narodowego. W tym roku – dzięki ekipie otwartej na eksplorację w końcu się to udało. “Łupem” padły dwie nowe rzeki: Sava Bohinjka i Radovna.
Chyba każdy ma rzeki na które zawsze chętnie wraca, dla mnie jedną z nich jest Soča. Trasa z kraju do Słowenii to dobrych “kilka” kilometrów, ale z okolic Innsbrucka już nie tak wiele.